sobota, 2 lutego 2013

15. Niall


Błądzę po przestronnym mieszkaniu, mijając wiele drzwi, szukając w nich jakiegokolwiek schronienia. Dokładnie penetruje pomieszczenia, analizując miejsce, w którym choć na chwile będę mogła odpocząć, by już po chwili znowu być w jego objęciach. Słysząc jego słodki głos, oznajmiający, że nigdzie się przed nim nie ukryje, szybko ruszyłam w stronę schodów, łapiąc za klamkę bardzo dobrze znanych mi drzwi. Z uśmiechem zamknęłam je, opierają się i rozglądając, gdzie mogę się zaszyć. Jednak żadne z widocznych mi obiektów nie było dobra kryjówką. Słysząc jego kroki szybko odsunęłam się od drzwi, stojąc na środku jego pokoju. Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, lecz zanim zdążyłam się odwrócić usłyszałam roześmiane mam cię i już leżałam na miękkim łóżku z blondaskiem na sobie. Uśmiechał się na ten swój cudowny sposób, który zawsze był niezwykły. Był jak niespodzianka, choć widziałam go tyle razy dalej potrafił mnie zaskakiwać jak za pierwszym razem. Gdy ja tu się rozczulałam nad jego uroczością, on przeszywał mnie błękitnym wzrokiem. W myślach prosiłam aby nie zaczynał mnie łaskotać, gdyż Bóg nie dał mi odporności na ową działalność jego dłoni, które często błądziły po moim ciele, doprowadzając mnie do szaleństwa i łez. Jednak moje myśli nie zostały wysłuchane i już po chwili mój błogi śmiech roznosił się po całym mieszkaniu.
- Haha, przestań. Wiesz, że nie możesz wykorzystywać mojej słabości do łaskotek. – powiedziałam przez śmiech, który nie mógł przestać wydobywać cie z moich ust.
- A co jeśli nie posłucham? – odrzekł unosząc brew do góry z zadziornym uśmiechem, przerywając na chwilę łaskotanie.
- Wtedy będziesz bardzo złym chłopcem, który nie słucha swojej dobrej dziewczynki. – oznajmiłam z uśmiechem.
- Niestety, twoja odpowiedź nie jest zadowalająca. – dodał ponownie błądząc swoimi dłońmi po moim ciele.
- A jaka byłaby zadowalająca odpowiedź? – spytałam chociaż na chwilę przestając sie śmiać.
- Hmm. Jest taka jedna rzecz, która jest najlepszą odpowiedzią. – odrzekł z iskierkami w oczach, przejeżdżając językiem po ustach. Powoli zmniejszał między nami odległość.
- Wiesz, o czym mówię? – spytał, będąc milimetry od moich ust. Uśmiechnęłam się. Widząc go takiego szczęśliwego, jest najlepszą nagrodą i pocieszeniem.
- Naleśniki. – krzyknęliśmy oboje w tym samym momencie. Nie jesteśmy idealnie dopasowani pod każdym względem, jednak łączą nas rzeczy zdecydowanie ważniejsze niż inne, a miłość do naleśników, tylko pogłębia nasze uczucia.



3 komentarze: