środa, 3 grudnia 2014

25. Harry II.

- Ciebie też miło znowu widzieć – odrzekł wesoło, układając swoje rzeczy.
- Nie wiedziałam, że lecisz tym samym co ja. – dodałam zajmując swoje miejsce.
- Najwidoczniej nie potrafisz mi się oprzeć. – z dumą odparł rozciągając ramię na oparcie mojego miejsca, posyłając mi uwodzicielski uśmiech. Prychnęłam szybko spychając jego rękę na co zareagował cichym śmiechem. Odwróciłam twarz w stronę okna. Pas startowy rozpościerał się tuż za nim. Wyobrażałam sobie jak to jest podróżować przez większość swojego życia. Milion miejsc, które chcesz zobaczyć jednocześnie nie mając swojego własnego, ulubionego. Wracasz to pustego, chłodnego mieszkania bez ukochanej osoby przy boku, nie, to nie dla mnie. Potrzebuje wokół moich bliskich. Zdecydowanie.
Kątem oka dostrzegłam jego wzrok, intensywnie wpatrujący się w moją osobę.  Zignorowałam go próbując skupić uwagę na nowych pasażerach. Kilka starszych osób, rodzina z kilkorgiem dzieci.
- Czym się zajmujesz? – spytałam nie obdarzając go spojrzeniem. Jego twarz nadal pozostawała pełna dumnego wyrazu. Poruszył się na swoim siedzeniu szukając wygodnej pozy, szturchając mnie parokrotnie widocznie przypadkiem.
- Z jakiego powodu pytasz? – uniósł brwi wyprostowując jego długie, smukłe nogi.
- Po prostu ciekawość. – odrzekłam obserwując jego złączone dłonie i sprawne palce zataczające kółka. Westchnął cicho marszcząc środek nosa. Wyglądał niezwykle interesująco skupiając się na planowaniu swojej wypowiedzi. Inne zdecydowanie zbyt szybko opuszczały jego usta. Wzrok utkwił w tył jednego z siedzenia znajdującego się przed nami.
- Powiedźmy, że badam wpływ miłości na ludzi i ich życie. – odparł spokojnie jakby była to najoczywistsza rzecz. Dla niego pewnie tak, dla mnie niekoniecznie.
- Wpływ miłości? Nie słyszałam o takim zainteresowaniu. – mruknęłam przyglądając się jego niezmiennej postawie.
- Najwidoczniej niewiele wiesz o ludzkich zainteresowaniach. – odparł skupiając wzrok na swoich dłoniach, nieustających ruchach jego palców.
- Takimi rzeczami zajmują się ludzie, którzy nie wiedzą co z sobą zrobić. Szukają jakieś fascynacji ludzkimi uczuciami. To nie jest raczej normalne zajęcie. – powiedziałam cicho nadal obserwując jego postać. Jego oddech z każdym stawał się powolniejszy by później nieznacznie przyśpieszyć przy jego wypowiedzi.
- Nie mówiłem, że jestem normalny. – Uniósł kącik ust do góry i swój wzrok w moją stronę. Cicho się zaśmiał łącząc się wraz z moim.
- Tak, zdecydowanie nie jesteś normalny. – przeczesałam kilka pasm włosów poprawiając swoje rękawki.
- Daj spokój, nie jestem taki zły. – wymruczał opierając swoją głowę na moim ramieniu. Ponownie usłyszałam jego śmiech. Tak cudownie się łączył z całym tym lekko już zatłoczonym miejscem. Musiał być nienormalny. Nikt nie ma tak cudownego głosu.
- Więc co jest w tym takiego interesującego? Odkryłeś już coś wstrząsającego na temat ludzkiej miłości?
- Powoli rozgryzam jej działanie. – odrzekł dumnie. – Najciekawsze jak dla mnie jest temat powszechnie znanej miłości od pierwszego wejrzenia. Wiesz, wiele osób w nią nie wierzy, jednak zdarzają się przypadki gdzie kilka osób naprawdę w to wierzy i ciągle czeka na swój obiekt westchnień. Smutne zaś , że może objawić się znacznie później lub wcale.
- A ty?
- Nie wiem. Nie czułem jeszcze jej działania. Jeśli się coś zmieni będziesz pierwszą osobą której o tym powiem. – odrzekł spotykając się z moim wdzięcznym uśmiechem. Z podręcznej torby wyciągnęłam kopię jednej z moich ulubionych powieści. Kątem oka zauważyłam jego wzrok skierowany na przedmiocie trzymanym w moich dłoniach.
- Jak byłam mała tata zawsze czytał mi fragmenty. To był taki nasz mały zwyczaj. Często znajdywał dla mnie chociaż chwilkę aby poczytać mi kawałek jego ulubionej powieści. – odrzekłam z uśmiechem na obraz tego cudownego wspomnienia. – Gdy przyjeżdżam do niego czasami pokazuje mi swoją kolekcję i pozwala zabrać jedną. Może to nie to samo co dawniej, ale nadal wiem, że łączy nas wspólna pasja właśnie do tej powieści. – uśmiechnął się delikatnie przymykając oczy. Znowu poczułam jego intensywne spojrzenie.
- Nie patrz tak na mnie. – mruknęłam nie odrywając wzroku od książki. Ponownie usłyszałam jego cichy śmiech. Utkwił swoje spojrzenie w swoim telefonie.
Kątem oka spojrzałam na jego postawę. Siedział wygodnie rozłożony w miękkim fotelu. On również przeniósł wzrok na mnie. Momentalnie powróciłam do czytania. Ogromna ochota ponownego spojrzenia na jego przystojną twarz ogarnęła moje myśli. Chcąc czy nie, nie mogłam zaprzeczyć jego interesującej urodzie. Przygryzłam wewnętrzną część policzka przenosząc wzrok w jego stronę. Nie spojrzał na mnie jak ostatnio tylko delikatnie się uśmiechnął. Westchnęłam cicho przymykając książkę.
- Muszę do łazienki. – odrzekłam cicho podnosząc się z miejsca.
- Pójdę z tobą. – odrzekł kierując się tuż za mną. 


niedziela, 22 grudnia 2013

24. Zayn.


Ciemność. Próbuje uciec lecz nie mogę. Nie mam sił. Upadam, nie mogąc się podnieść. Wszystko stacza się wraz ze mną. Nie mogę uciec od miłości. Chwila nieuwagi i znów zajmuje swoje stare miejsce. Gdzieś na dnie, nic nie wartym stopniu, zupełnie bezwartościowym. Potrzebuje cię. Tak teraz. Abyś pomógł mi wstać. Nie zostawiaj mnie teraz, teraz gdy wszystko wokół mnie nie ma najmniejszego sensu. Nic dla mnie się już nie liczy. Wszystko straciło sens. Jak mam dalej żyć? Daj mi wskazówkę aby mogło być jak dawniej.
~~
Podnoszę się szybko przecierając zaschnięte od łez oczy, delikatnie podnosząc opuchnięte powieki. Przeczesałam sklejone włosy i przeciągnęłam ręce wzdłuż mojej zmęczonej sylwetki. Kolejna mało przespana noc, trudny poranek i sny przepełnione nieustającym cierpieniem. Westchnęłam głęboko spoglądając za okno. Na zachmurzoną, bezsłoneczną pogodę, zupełną jak moje teraźniejsze życie. Bez jakiegokolwiek promyczka nadziei na lepsze.
~~
Poukładaj wszystko, przywróć mi moje dawne życie. Naucz kochać na nowo, zapomnieć o cierpieniu. Otwórz przede mną drzwi do lepszego świata, w którym znika wszelki ból i łzy. Zaspokój moją wewnętrzną pustkę, wypełnij ją po brzegi. Niczego więcej nie pragnę. Chcę kochać jak dawniej, bezgranicznie, namiętnie, niewinnie.
~~
Powoli stąpałam po drewnianych schodach prowadzących na parter. Jak zwykle pusto, jestem sama, zbyt długo. Parzę kojącą moje podniebienie gorącą kawę, rozkoszując się jej smakiem. Jedyne dobro na tym okrutnym świecie. Wibrowanie telefonu wybudza mnie ze stanu rozmyśleń. Niechętnie spoglądam na wyświetlacz telefonu. Jego imię sprawia u mnie falę mieszanych uczuć. Z jednej strony mam do niego ogromny smutek i żal, a przecież nic nie zrobił bym się tak poczuła. Jednak to właśnie powoduje te niechciane uczucie, brak jego zaangażowania. Z drugiej, bardzo go potrzebuje i nie mogę tak po prostu go zignorować. Oddycham z ulgą gdy ekranik gaśnie przestając wydawać niechciany dźwięk. Moja uspokojona podświadomość nie trwa długo gdy sytuacja ponownie się powtarza. Zrezygnowana odkładam kubek ciepłego napoju chwytając do ręki telefon i przyjmując połączenie.
~~
Gdy wszystko wokół umiera zachowaj nas od zniknięcia. Uchroń przed ciągłym bałaganem nazywanym życiem.
~~
- Tak? – podnoszę delikatnie głos przytrzymując urządzenie przy uchu.
- Dobrze cię słyszeć. – odpowiada ciepłym głosem budząc we mnie wszystkie skryte emocje.
- Jak się czujesz? – pyta z troską w głosie. Niech odpuści, nie musi mieszać się w moje sprawy, już i tak głęboko go w nie wplątałam.
- Dobrze. – odrzekam bez emocji na co cicho wzdycha.
- Na pewno? Nie brzmisz najlepiej. – dodał z jego charakterystyczną melodyjnością w głosie.
- Dzięki, umiesz poprawić humor. – mruknęłam beznamiętnie.
- Oj skarbie, zakochasz się jeszcze tysiące razy. Nie pierwszy i nie ostatni. Zobaczysz.- odrzekł radośnie i pokrzepiająco, szkoda tylko, że nic mi to nie pomagało.
- Nie chce. – ponownie wydaje pomruk niezadowolenia.
- [ T.I. ], nieszczęśliwa miłość to nie koniec świata. Wszystko się ułoży. Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. Zawsze będę cię wspierał we wszystkim. – powiedział kojącym dla mnie głosem. Szkoda, że nie wiedział, że to właśnie przez niego mam tak pogmatwane myśli. Dziękuje.
- Wiem. – odrzekłam spokojniej starając się powstrzymać nasuwające łzy. Nie zobaczy ich ale ja owszem. Nie chcę już więcej przez niego cierpieć.
- Nic w nim niezwykłego skoro nie mógł docenić tego co miał najcenniejszego. A teraz przestań się smucić tylko skop mu porządnie tyłek i pokaż, że mógł być cholernym szczęściarzem. – zaśmiałam się, po raz pierwszych od kilkunastu godzin szczerze się zaśmiałam.
- I pamiętaj, że nie lubię jak jesteś smutna. – dodał radośnie się śmiejąc.
- Jak wrócisz będzie już normalnie.- odrzekłam bawiąc się porcelanowym uszkiem od kubka.
- Cieszę się. Te miesiące miną w mgnieniu oka. I znów się zobaczymy, obiecuję. – radośnie wypowiedział słowa. Czemu ja nie mogłam nie przejmować się tym jak bardzo na mnie działał?
- Do zobaczenia. – dodałam rozłączając się.
Nic nie będzie takie samo. Ranił mnie każdym słowem, gestem, który dla niego miał tylko niewielkie znaczenie. Dla mnie zaś było to czymś najcudowniejszym. Nie wiedziałam, że tak po prostu się w nim zakocham, nie planowałam tego. Tak szybko stał się dla mnie kimś ważnym, nawet nie wiedziałam, że mógł rozkochać, złamać i rozkruszyć moje serce w jednej chwili. Stałam na granicy, której nie chciałam przekraczać. Nie mogłam uchronić się od cierpienia. Jednak wolałam cierpieć przy nim niż bez niego. Przecież był więcej wart niż głupi ból, prawda?
~~
Będąc szczerymi, gramy na korzyść obojga.
Łatwo jest nam oszukiwać, gorzej, gdy to nasze zaufanie zostanie zawiedzione.
Na dobre i na złe- szczęśliwi czy zranieni.


niedziela, 24 listopada 2013

23. Harry I.

Wszystko mogłoby potoczyć się na wiele różnych sposobów. Co by było gdybym nie znalazła się w tym momencie, w tym czasie? Nic by się nie wydarzyło, moje życie nadal było by takie same. Jednak czasami zdarzają się wyjątkowe sytuacje, które na zawsze zmieniają doczesne życie.
Wolno szłam w stronę zatłoczonego lotniska wsłuchując się w dźwięk toczących się kółeczek. Mocno trzymając w dłoni rączkę walizki wypełnionej po brzegi. Trudo było mi się rozstać z krótkim pobytem w Nowym Yorku, jednak zbyt krótkim jak dla mnie. Myśl, że już za kilka godzin zobaczę uśmiech mojej rodzicielki od razu poprawia mi nastrój. Już od kilku lat moi rodzice nie mieszkali razem. To była ich decyzja i rozumiałam ją. Przecież nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli, czasem trzeba pozwolić życiu zacząć od nowa. Tylko dlaczego nie mogli zamieszkać obok siebie lub w innym mieście, czy nawet na końcach Anglii, tylko od razu ponad tysiąc kilometrów od siebie. Lubię odwiedzać tatę w Stanach, jednak to nie to samo co mieć go na co dzień obok. Przebywanie tutaj zawsze nabiera nowego znaczenia, za każdym razem czuję się jakbym była tu pierwszy raz. Usiadłam na ciemnym krzesełku obok innych ludzi oczekujących na swój lot. Westchnęłam lekko sprawdzając godzinę.  Dochodziła czternasta, więc miałam jeszcze dobrą godzinkę do odprawy. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki białe słuchawki, podłączając do telefonu i włączając ulubioną playlistę. Powoli stanęłam i ruszyłam przed siebie, w głąb lotniska. Główny hol zapełniał się z każdym momentem. Przez przezroczyste szyby można było podziwiać stojące na pasach startowych powietrzne maszyny. Ludzie wchodzili do jednego z samolotów, jedni uśmiechnięci, drudzy smutni inni szczęśliwi, że mogą przebywać ze swoją kochaną osobą. Przyglądając się sytuacji za dużymi oknami wpadłam na stojących przede mną ludzi. Z ręki wypadł mi telefon na białe kafelki rozpadając się na kilka części. Z moich ust wydobył się cichy jęk niezadowolenia. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje innych kucnęłam przy moim biednym urządzeniu prosząc o jakiś cud, który zmieni to popołudnie w lepsze. Chwyciłam to ręki część telefonu, bez baterii, bez tylniej okładki, po prostu pięknie. Stanęłam, rozglądając się za kolejnymi częściami na podłodze, po której bezkarnie kroczyli śpieszący się ludzie. Mój ruch ograniczyła stojąca przede mną osoba. Podniosłam wzrok i ujrzałam uśmiechniętą twarz jakiegoś chłopaka. Nie wiedziałam co go tak cieszy, nawet nie chciałam wiedzieć.
- To zapewne należy do ciebie. – odrzekł wysuwając do mnie swoją dłoń, w której trzymał resztę mojej zguby.
- O matko, dzięki. Ratujesz mi życie. – odpowiedziałam odbierając moją własność. Spotkałam się z jego uśmiechem i słodkimi dołeczkami. Szybko włożyłam wszystko na swoje miejsce i modląc się aby działał jak należy włączyłam go. Z mojej myśli zniknął chłopak, zniknęła sytuacja mająca miejsce klika minut temu. Teraz najważniejsze było utrzymać kontakt telefoniczny przede wszystkim z moją mamą. Bo kto odbierze mnie z lotniska w środku nocy? Jedynie moja kochana mama. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, gdy na ekranie pojawił się znany mi mały, zielony android. Niewidzialna ulga ogarnęła mnie od środka, Jednak już po chwili mogłam usłyszeć głośne wołanie z tyłu. Mogłam się przesłyszeć, mogło być nie do mnie, więc szłam dalej, nie zatrzymując się. Po mojej lewej pojawił się znowu ten znany mi już chłopak.
- Poczekaj. – usłyszałam znowu, jednak tym razem postanowiłam się zatrzymać.
- Tak? – spytałam wpatrując się w niego oczekując konkretnego wyjaśnienia.
- Może dasz się zaprosisz na jakąś kawę? – oznajmił ukazując szereg zębów.
- Może kiedyś indziej. – rzuciłam i ruszyłam dalej przed siebie.
- No weź, to tylko chwila. – usłyszałam za sobą. No pięknie, teraz będzie za mną łaził. – No weź nie bądź taka niedostępna. – poczułam jego dłoń na swoim ramieniu.
- To może przestałbyś być taki natrętny? – uniosłam brew do góry, mocniej ściskając dłonią uchwyt walizki.
- Pomogłem ci, więc może dasz się jednak skusisz. – wydusił. W sumie miał racje, przecież chciał być miły, to tylko chwila, a jednak należy mu się cos więcej niż zwykłe dzięki.  Uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam na propozycje. Jego kąciki ust się rozszerzyły. Gestem dłoni wskazał bym szła obok niego.
- Harry. – powiedział radośnie podając mi dłoń.
- [T.I.] – odrzekłam z grzecznością odwzajemniając gest. Spuściłam wzrok z jego twarzy rozglądając się wokół. Z głośników wydobywała się cicha melodia, przyjemnie łącząca się z kilkujęzycznymi głosami oznajmiającymi o lotach.
- Więc dokąd lecisz? – spytał przerywając ciszę, na którą nie zwracałam uwagi, skupiając się na wnętrzu lotniska.
- Londyn.- odrzekłam pewnie delikatnie się uśmiechając.
- Ja też. – dodał poszerzając swój doczesny uśmiech.
- Naprawdę? – uniosłam wzrok na wysokość jego oczu. Był wyższy, zdecydowanie przewyższał mnie o głowę ale nie sprawiało mi to żadnych problemów w komunikacji z nim. Przytaknął głową na potwierdzenie wcześniejszych słów. Skręcił w stronę wejścia ze szklanymi ścianami posyłając mi wzrok abym poszła za nim. Ułożyłam walizkę o oparcie małego fotelika, rozsiadając się w nim wygodnie.
- Co dla ciebie?- spytał podając mi cienką ulotkę z różnymi rodzajami napoi. Uważnie śledziłam każdy rodzaj w końcu decydując się na waniliowe cappuccino. Posłałam mu delikatny uśmiech prosząc o moje zamówienie. Posłusznie udał się do kolejki czekając na swoją kolej. Z kieszeni wydostałam telefon przecierając kciukiem lekko zakurzoną szybkę. Uśmiechnęłam się na widok trójki uśmiechniętych i szczęśliwych osób. Chociaż nie mogę mieć ich zawsze przy sobie to i tak cieszy mnie fakt, że mogę ich tak często odwiedzać. Odłożyłam telefon na stolik sprawdzając wcześniej godzinę. Przed moją dłoń postawiono beżowy, tekturowy kubek z niesamowitym zapachem.
- Dziękuje. – odrzekłam kosztując gorącego napoju. Odpowiedział mi szerokim uśmiechem również popijając swoją białą kawę.
- A więc jesteś z Anglii. – skierował swój wzrok w moją stronę nie odrywając ciepłego kubka od dłoni.
- To stwierdzenie czy pytanie? – uniosłam brew do góry delikatnie się uśmiechając.
- Jest prawie pewien ale wybiorę to drugie. – dodał ukazując jedną dziurkę w policzku. – Więc?
- Tak. - przytaknęłam ponownie delektując się łykiem cappuccina. – Od kiedy przeprowadziliśmy się z małego miasteczka do Londynu, nie potrafię wyobrazić sobie lepszego miejsca od kochanej stolicy.
- Więc co cię sprowadza do tak odległego miejsce? – ponownie spytał uważnie przysłuchując się moim słowom.
- Ojciec. – powiedziałam lekko zmieszana. Nie chciałam rozmawiać na ten temat, a w szczególności z jakimś obcym chłopakiem. Jednak widząc jego rosnące zakłopotanie postanowiłam, że sprostuje całą sprawę. – Moi rodzice rozwiedli się kilka lat temu i teraz latam sobie przez pół świata by móc być z nim chociaż przez trochę czasu. – dodałam szybko zanurzając usta w kubku. Odwróciłam wzrok na bok zajmując oczy czymś innym niż jego twarz. Lekko westchnął odkładając swój kubek na mały, szklany stolik.
- Rozumiem cię, mam podobnie. – odrzekł bez emocji powoli obracając przedmiot w palcach. – Może nie mieszkamy od siebie aż tak daleko ale wiem jak to jest żyć bez jednej osoby obok. – powiedział analizując mój wzrok, który spoczął na jego gdy zaczął mówić.
- Przynajmniej nie jestem z tym sama. – dodałam delikatnie unosząc kąciki ust, co mogłam też zauważyć na jego twarzy.
- Więc co robisz w tym mieście? – spytałam chcąc nie myśleć o kłopotliwym dla nas temacie.
- Różne sprawy. Głównie to chciałem się rozejrzeć ostatni raz zanim wrócę na stałe do Europy. – odrzekł robiąc małe wgłębienia w tekturze.
- Nie mieszkasz w Londynie? – spytałam zaciekawiona jego osobą.
- Od kilku miesięcy nie ale w końcu postanowiłem, że już tam zostanę. – dodał delikatnie się uśmiechając.
- Dobry wybór. – uśmiechnęłam się przyjaźnie wywołując u niego lekki śmiech. Z przyzwyczajenia przejechałam jednym palcem po ekranie telefonu. Pojawiła się godzina, która postawiła mnie na równe nogi, wywołując u chłopaka zdziwienie. Wykonał ostatni łyk kawy i chciał cos dodać ale szybko mu przerwałam.
- Przepraszam ale muszę już lecieć. Jak się spóźnię to nie będzie to dla mnie najlepsze. Miło było cię poznać ale naprawdę muszę już znikać. Dzięki za wszystko! –odrzekłam szybko poprawiając płaszcz, wkładając telefon do małej torby i pośpiesznie zabierając walizkę. Widziałam jak wstaje i ponownie otwiera usta ale nie udało mu się nic powiedzieć, gdyż szybko znikam z małej kawiarenki posyłając mu ciepły uśmiech. Słyszę jego odległy głos ale nie zwracam na niego uwagi. Moim jedynym celem jest jak najszybsze dostatnie się na drugą stronę lotniska aby uniknąć ogromnej kolejki do odprawy. Jednak wiem, że z moim spóźnieniem nie jest to możliwe nawet cudem. Moje szybkie korki powalając mi sprawnie ominąć przechodzących ludzi. Gdy widzę szyld z wyświetlonym napisem numeru lotu, który jest identyczny z moim na bilecie, oddycham z ulgą. Długa kolejka ludzi powala mi zapomnieć o zdezorientowanym brunecie. Po odłożeniu walizki na taśmę i przekroczeniu metalowych bramek spokojnie wchodzę do dużej maszyny. Zwykle nie przywiązuje wagi do samolotów, którymi latam, ale ten jest naprawdę niesamowity. Kieruję się za pojedynczymi osobami szukając mojego miejsca. Nie chcąc pałętać się po przestronnym wnętrzu proszę o pomoc stewardesy. Z uśmiechem kieruje mnie w odpowiednim kierunku ukazując dokładny numer siedzenia. Podziękowałam jej uśmiechem układając podróżny bagaż na górną, metalową podkładkę. Odwracam się i otwieram szerzej oczy z zaskoczenia.

- Znowu ty? – spytałam z radością i nieukrytym zaskoczeniem stojącego tyłem do mnie bruneta. W mgnieniu oka obrócił się w moją stronę na nowo zatapiając mój wzrok w jego cudownym uśmiechu.


czwartek, 19 września 2013

22. Harry.


Wróć. Tylko o to proszę, wróć. 
Miotam się z kąta w kąt poszukując idealnego miejsce, gdzie będę mogła zostać już do końca, bezpieczna. Przez nikogo niezraniona, na zawsze bezpieczna. Chociaż wiem, że ciężko jest starać się o to co nierealne, ale wiem, że nie poddam się. Muszę udowodnić sobie, że potrafię, potrafię być niezależna od ciebie, chociaż to tylko moja chora wyobraźnia, która nie potrafi być realną. Pozostaw moje myśli z dala od swojej osoby, by w końcu mogły być tymi, bez ciebie. Nie mogę nic zrobić. Tylko ty potrafisz sprawić, aby twoja osoba nie pałętała się w moich myślach, w moich wspomnieniach, w moim życiu. Wiem, że możesz tylko tak naprawdę nie wiem czy tego chcesz.
Wtargnęłam niczym niszcząca kula
Nigdy przedtem tak mocno nie uderzyłam w miłość
Chciałam jedynie zburzyć mury wokół ciebie
A ty jedynie mnie rozbiłeś
Tak, zniszczyłeś mnie.
Nie potrafię stworzyć niezniszczalnej bariery przez którą nie wtargniesz nieproszony.
Ale czy to ma sens skoro wystarczy jeden twój ruch by zniszczyć bezpieczne mury mojego życia, pozostawiając go bezbronnym, tak jak moje serce po ostatniej twojej obecności?  Znów mam ryzykować? Dla ciebie zawsze.

~harry
Jestem, w końcu jestem. Znów mogę oddychać powietrzem mojego dzieciństwa, zobaczyć miejsca, które pomimo upływu czasu nadal przypominają mi każdy moment cudownych dziecięcych lat.  Tak dawno nie odwiedziłem mojego rodzinnego miasta. Wiązało się z nim tyle niesamowitych chwil. Czasami żałuje, że tak bezpowrotnie przeminęły, ale przecież muszą, nie można ich zatrzymać. Nie mógłbym pozwolić sobie na zapomnienie chociażby najbardziej błahego wspomnienia. Myśląc o tych otaczających mnie miejscach, otaczających znajomych twarzach i ich szczęśliwym wyglądzie. O wesołych śmiechach i cudownych uśmiechach. Uśmiech [T.I.]. Jej uśmiech był perfekcyjny, zawsze. Pomimo łez, pomimo smutku, zawsze był idealny. I tak w końcu wszystko sprowadza się w obrębie jej osoby. Nieskazitelnej, bezbronnej dziewczyny, która nie świadoma daru jakiego posiada, skradła kawałek mnie, nie wiedząc tego, jak bardzo potrzebuje go do życia. Teraz ma go ze sobą, jest w niej, więc musze zdobyć ją całą, bo bez niej nie mogę żyć.
Promienie słońca otulały moją twarz swoim gromadzącym się ciepłem.  Powoli układałem stopy na kolejnych drewnianych schodkach oddzielających mnie od wejścia do domu, w którym chciałbym zostać jak najdłużej. Wąska, żwirowata dróżka odprowadzała mnie do bramy prowadzącej na zewnątrz miejsca, które chciałem na nowo zapoznać. Wszystko wydawało się nie ulec magii czasu, która nieubłagalnie pędziła jak szalona. Dłonią przejechałem po małej, ciemnobrązowej, metalowej klamce. Drzwiczki delikatnie się uchyliły, wydając charakterystyczne skrzypniecie. Docisnąłem drewnianą bramkę do reszty drewnianej powłoki, powoli oddalając się w innym kierunku. Moją uwagę jednak przykuł starszej już marki samochód, stojący po drugiej stronie drogi. Mimowolnie się uśmiechnąłem, nie kontrolując go do końca. Był mi tak bardzo znany. Bo jak można zapomnieć nocne wymykanie się z domu i jeżdżenie w koło starym mercedesem z najwspanialszą dziewczyną pod słońcem. Zawsze prowadziłem, w tedy tylko ja miałem prawo jazdy. Teraz ona zapewne już też ma. Nie zmieniła żadnej rzeczy w jego zewnętrznym wyglądzie co jednak sprawiło lekkie uczucie ciepła. Obiecałem, że gdy będzie jego prawną właścicielką wspólnie przerobimy go, aby na zawsze mieć co wspominać razem. Przeniosłem wzrok na bok. Stała tam. Stała wpatrując się pustym wzrokiem w moją osobę. Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy. Patrzyła przenikliwie wzrokiem ukrywając wszelkie uczucia. Chciałem zawołać, powiedzieć, krzyknąć, pomachać, cokolwiek, ale nie mogłem. Nie mogłem przedrzeć się do jej wnętrza skoro tego nie chciała. Chciała się wycofać, jednak nie mogła. Jej stopa powoli obróciła się w bok, jednak w ogóle nie drgnęła. Stała tak jak wcześniej nie spuszczając ze mnie wzroku. Chodź, tylko tego pragnę. Nie mogłem podejść, wycofałaby się szybciej, niż zdołałbym się do niej dostać. Była jakby nieobecna, myślami gdzie indziej. Nie zrozumie, że chciałbym mieć ją teraz obok siebie jak dawniej. Teraz i na zawsze. Po prostu na wieczność.



sobota, 17 sierpnia 2013

21. Harry.

Nigdy nie wyobrażałam sobie jakie to uczucie tak bardzo za kimś tęsknić. Zawsze był przy mnie, nie musiałam się martwić, że nie zobaczę go dłużej niż jeden dzień. Uczucie braku obecności, tej niezwykle mi znanej bliskości, ciepła jego ciała i głębokości jego głosu. Miałam je zawsze przy sobie, teraz jednak tak bardzo mi ich brakuje. Niewyobrażalna pustka pałęta się po moim ciele szukając jakiegokolwiek ukojenia, lecz bezskutecznie, na marne. Chciałabym go zatrzymać, zostawić przy sobie. Wiem jednak, że pozostawiając swoje marzenia będzie nieszczęśliwy, a wraz z brakiem jego szczęścia, ja nie mogę być szczęśliwa. To z jego uśmiechu czerpię energię na kolejny dzień, z jego pozytywnego nastawienia mam chęć do dalszego życia. To jego zaraźliwy śmiech wyciąga mnie z dołu smutku, jego niesamowicie zielone oczy pozwalają mi widzieć to co niewidoczne dla wielu i to jego wyjątkowe nastawienie do mnie sprawia, że jestem sobą, taką jaką powinnam, nie wykreowaną przez innych. Nie myślałam, ze może mi go tak brakować, jednak teraz czuję się jak sponiewierany człowiek, który utracił to co dla niego cenne.
Wyjątkowość jego osoby pozostawiła niezapomniany ślad swojej obecności. Wdarła się do każdego zakątka mojego życia i tak po prostu nie ma zamiaru ani na moment pozostawić mnie bez części jego życia.
Siedząc i wpatrując się w nasze zdjęcia, wspominam wszystkie, te dobre i czasami te gorsze dni i sytuacje, w których byliśmy razem. Spędzaliśmy ze sobą masę czasu i wiem, że gdy tylko zrobi wszystko co zaplanował wróci do mnie i będzie jak wcześniej. Może nie jestem idealna, bo przecież idealnych ludzi nie ma. Ale wraz z nim dopełniam swoją osobę dając jej lekki zarys tego co najlepsze. Tylko dlatego, że jest przy mnie.
Będąc daleko wiem, że o mnie myślisz, wiem że także za mną tęsknisz, że jednak w pewnym stopniu brakuje ci mnie. Twoja świadomość pozwala mi być daleko od ciebie wierząc, że dzięki temu jesteśmy coraz bliżej siebie.
~*~
Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze.
~*~
Co rano przechadzałam się przez pobliski park aby nabrać siły i motywacji na przeżycie do końca dnia. Zebrać się w sobie wewnętrznie na kolejne wyzwania, kolejne starcia.
Wyjątkowo słońce zwisło nad jasnym niebem dodając choć trochę pozytywnego uczucia. Znałam ten park bardzo dobrze, zaskakiwał mnie swoją niezmiennością i ciągłym entuzjazmem obecnych ludzi.
- Nie, nie mam żadnych drobnych. – oznajmiłam bez przekonania, delikatnie pochylając się nad jedną z ławek, wiążąc sznurówkę w jednym z moich ulubionych trampek. Byłam przyzwyczajona, że kilkakrotnie jestem proszona o jakąkolwiek ilość pieniędzy dla osób o innym sposobie patrzenia na życie, które daje wszystko nic w zamian nie dając. Niestety, nie byłam zbyt wielkoduszną dziewczyną i nie miałam zamiaru pomagać w rozszerzeniu się łatwego nastawienia do wartości pieniądza. Dłoń osoby za mną mocno spoczęła na moim ramieniu. Z niezadowoleniem ściągnęłam zawiązanego już buta z ławki, poprawiając podkoszulkę, lekko ciągnąc ją w dół.
- Może jakieś się znajdą? – usłyszałam uroczy, a zarazem rozbawiony głos. Nie przypominał mi żadnego z dotychczas spotykanych ludzi, których znajdowałam w owej sytuacji. Szybko odwróciłam się a moje oczy powędrowały w górę z ogromnym staraniem powstrzymania łez. Zakryłam twarz dłońmi i w maleńkich podskokach z moich ust wydobywały się wesołe piski. Mocno wtuliłam się w otwarte ramiona przyjaciela, mogąc w końcu napawać się jego wyczekiwaną bliskością.
- O wiele lepiej widzieć cie w realności. – oznajmił mocno odwzajemniając uścisk. Zaśmiałam się mogąc ponownie wsłuchiwać się w jego obłędny głos, bez potrzeby trzymania słuchawki przy uchu czy wpatrywania się w mały ekranik komunikatora. Mając go przy sobie, nagle miałam wszystko. Tak dobrze było móc znów go usłyszeć, znów przytulić, znów porozmawiać jak dawniej. Jego bliskość jak zawsze koiła moje odległe myśli brnące w obrębie jego osoby. Nie wiedział, jak bardzo działa na całą moją osobę.
~*~
Zaraz postradam zmysły
Nie ma cię tak długo, mam coraz mniej czasu
Potrzebuję cie, zostań ze mną
Potrzebuję cie, bym wiedziała, że wciąż żyję
~*~
- Tak długo się nie widzieliśmy. – pisnęłam radośnie siedząc w przytulnej kawiarence. Z uwagą przyglądałam się każdemu detalowi jego twarzy. Każda najmniejsza zmiana była rozpoznawana, przecież był mój, nie mogłam nie rozpoznać zmian. – Co u ciebie słychać? – dodałam z przejęciem uśmiechając się jak małe dziecko, cieszące się z każdego, najmniejszego powodu.
- Wszystko w porządku [T.I.]. – odrzekł ukazując dołeczki, których widok roztopił moje tęskniące serce.
- Więc dlaczego wróciłeś tak bez zapowiedzi? Zawsze pisałeś czy dzwoniłeś jak miałeś przyjechać. – zakomunikowałam szybko, nie dając mu szansy na zadanie mi pytania o moim samopoczuciu.
- Stęskniłem się, chciałem cię zobaczyć. A poza tym brakuje mi tam jednej osoby i nie wydaje mi się, żebym widział się tam z powrotem bez niej. – odparł z lekką chrypką towarzyszącą jego słowom. Przygryzłam wargę, rumieniąc się nie tylko pod wpływem jego słów, ale także zatroskanego wzroku.
- Na długo zostajesz? – ponownie spytałam zaciekawiona jak długo pozwoli mi się sobą cieszyć.
- To już nie zależy ode mnie.
- Jak to? – zmarszczyłam brwi i delikatnie nos, chcąc jak najdokładniej zrozumieć co miał na myśli.
- Już mówiłem. Bez ciebie nie wracam. – odrzekł pewnie delikatnie bawiąc się moją skórą na dłoni. Przymknęłam powieki mając świadomość, że jego osoba potrzebuje mojej tak bardzo, jak ja jej samej.
~*~
Trzeba mieć świadomość, że niektóre rzeczy się po prostu kończą. Jednak prawdziwa potrzeba bliskości zostaje na zawsze zaspokojona jeśli tylko ma się tą wyjątkową osobą blisko.
~*~

czwartek, 23 maja 2013

20. Lou V.

Kiedy ktoś poświęca Ci czas pamiętaj, że daje coś, czego nigdy nie odzyska.
Delikatnie przeniosłam wzrok na lekko przychmurzone niebo. Ponownie przeniosłam się w jego urocze oczy. Niemożność podjęcia właściwej decyzji powoli zajmowała mój umysł, skupiony w postawie chłopaka. I wrócił. Przecież zrobił to dla ciebie. Rzuć mu się w ramiona, ucałuj i wszystko będzie szczęśliwe, a wy będziecie żyć długo już razem na zawsze. Jednak to wszystko nie jest takie proste, przynajmniej tak się wydawało. Cicho westchnęłam dając upust dręczącym mnie myślom.
Sens tkwi w tym, by odszukać coś, co nie pozwoli nam się poddać.
- A co jeśli stworzyłeś pustkę, której nie potrafię już zapełnić? – spytałam.
- Po prostu pozwól mi ją zastąpić własną bliskością. Czego się boisz? – odrzekł z czułością w głosie.
- Czego się boję? Boję się stracić ludzi, których kocham. Boję się, że kolejny raz mi się to przydarzy. Boję się samotności. Boję się kiedyś obudzić i zdać sobie sprawę z tego, że nikogo już przy mnie nie ma. Ale boję się też pozwolić odejść osobie, na której mi tak cholernie zależy, bo nie wiem czy kiedyś znowu powróci. – odpowiedziałam chowając twarz w jego miękkiej koszuli. Przytulił mnie mocno, dając cholerne uczucie bezpieczeństwa. Idealny stan, w którym nic nie liczy się oprócz trwającej chwili.
- Skoro początek zepsułem, to czy mogę liczyć na szczęśliwe zakończenie? – spytał ponownie ujmując delikatnie dłonią podbródek, kierując go ku górze. Nasze spojrzenia ponownie się spotkały, dając upust małym iskierkom. Z lekkim uśmiechem pokiwałam twierdząco głową. Powoli przysunął swoją twarz do mojej, stykając ze sobą nasze czoła.
- Cudownie jest mieć kogoś, kto samym uśmiechem sprawia, że życie staje się piękniejsze.-odrzekłam przymykając powieki. Gdy chciałam ponownie je otworzyć, poczułam jego ciepłe usta. Idealne dopasowane, idealne miękkie, idealne pod każdym względem. Odwzajemniłam pocałunek, delikatnie go pogłębiając.
- Cudowniejsze jest to, że kocha się tą osobę jak nikogo innego. – dodał, ponownie zatapiając nasze usta we wzajemnym pocałunku.
Oddaje Ci serce, w zamian dostaje Twoje. Idźmy wolnym krokiem, tylko razem we dwoje.
Z uśmiechem podziwiałam jak idzie trzymając mnie za rękę i rozkoszując się chwilą. Nawet nie myślałam, że to co stawało się moim pragnieniem, tak szybko stanie się realnym spełnieniem. Tyle starań aby ułożyć sobie życie jak najlepiej, zacząć jak najłatwiej na starcie, jednak wystarczy jedna osoba a całe nasze życie ulega zmianie. Jest moim pragnieniem, główną myślą, ucieczką od pędu codziennego życia. Po prostu sprawia, że to co zwyczajne staję się piękne. Mając jego automatycznie mam wszystko czego potrzebuję.




czwartek, 28 marca 2013

19. Lou IV.


Wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, jesienna pora nieubłagalnie zbliżała się. Lekko zziębnięte dłonie schowałam do kieszeni kurtki. Szliśmy wolno uliczką wzdłuż rosnących drzew.
Zawsze gdy nocą patrzę w gwiazdy
Już wiem że ty
Jesteś tym na którego tyle czekam
Chce blisko być.
 Nie wiedziałam dokąd idę, gdzie mnie prowadzi. Ufałam mu, pomimo tego wszystkiego nadal mu ufałam. Nie potrafiłam zmienić mojego przywiązania do niego. Znaczył dla mnie więcej niż myślałam.
Przystanęłam wpatrując się w pamiętne miejsce. Uśmiech sam nasunął się na twarz. Mała, drewniana ławeczka, na której mieściliśmy się tylko we dwójkę, jakby stworzona specjalnie dla nas. Obok niej rósł wysoki dąb, na którego pniu wyryliśmy swoje inicjały. Nie przychodziłam wcześniej w to miejsce, wiązało się z nim zbyt wiele wspomnień, których nie chciałam na nowo zaznawać. Jednak teraz stają się przyjemne. Podeszłam do drzewa przejeżdżają opuszkami palców po pniu, czując głębokie rysy wykonane dobry rok temu. Tak bardzo tęskniłam za błogimi czasami, w których liczyła się przede wszystkim nasza przyjaźń. Poczułam jak stoi zaraz za mną. Jego delikatny oddech był wyczuwalny na mojej szyi. Chwycił moją dłoń, obracając mnie w swoją stronę. Analizowałam każdy skrawek jego twarzy, delikatne rysy sprawiające, że stawała się niepowtarzalna i wyjątkowa. Jednak sen stawał się realnością. Lecz czy chciałam aby tak się stało? Czy znowu chce być częścią jego życia? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytania, zbyt dużą uwagę pochłaniała sama jego obecność.
Po prostu bądź, nie odchodź. Na zawsze zostań, niczego więcej nie pragnę.
Jego ciepła dłoń delikatnie gładziła jeden z moich policzków. Jego kąciki ust delikatnie skierowały się ku górze, delikatnie przygryzając dolną wargę. Uwielbiałam gdy to robił. Zresztą zawsze doprowadzał mnie do szaleństwa nawet o tym nie wiedząc. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął skórzany portfel. Z jednej z przegródek wyciągnął poskładany, biały papier. Rozłożył delikatnie się uśmiechając. Odwrócił fotografią do mnie, abym mogła zobaczyć. Spojrzałam na nią i zaniemówiłam. Chwyciłam ją do dłoni, jakbym nie wierzyła, że ją mam.
- Ale skąd? – spytałam nie odrywając wzroku od zdjęcia. Tego samego zdjęcia, które stoi u mnie na szafce, oprawione w ramkę. To same, które dzisiaj sam oglądał. To, które wiązało w sobie tak wiele niezapomnianych chwil.
- Nie potrafiłem wyrzucić cię z pamięci. Chciałem zapomnieć, wydawało się łatwiejsze niż odrzucenie wszystkiego co z tobą związane. Jednak nie mogłem zapomnieć, nadal pamiętam. Ta fotografia zawsze przypominała mi jak bardzo tęsknie za tymi chwilami, jak bardzo tęsknie za tobą. Zdziwiłem się gdy miałaś to zdjęcie, to było dla mnie niewiarygodne, że nadal to pamiętasz, że trzymasz blisko siebie. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że cie widzę, że zgodziłaś się przepuścić dla mnie swój czas. Czasem, gdy myślałem, aby wszystko to zostawić, aby poddać się, myślałem o tobie. O tym jak zawsze mówiłaś, że należy walczyć o swoje pragnienia, marzenia. Byłaś moja siłą, która podnosiła mnie gdy upadałem. Pozwoliłaś mi zniknąć, zostawić cię, dla mojego marzenia. Starałaś się abym je spełnił, to właśnie ty najmocniej mnie dopingowałaś, za co jestem ci bardzo wdzięczny, bo bez ciebie nigdy nie doszedł bym tak daleko. Teraz nawet nie wiem co ci powiedzieć, jak wynagrodzić ci moją nieobecność. – mówił, wpatrując swój piękny i przenikliwy wzrok w mój. Nic się nie zmienił. Były takie same jak dawniej, niepowtarzalne. Był cudowny w tym co robił, jak to robił. Więc dlaczego pozwoliłam, aby był tak daleko mnie? Przecież dla swojej miłości robi sie wszystko, wszystko aby była szczęśliwa. Tak, w końcu mogę to powiedzieć, że kocham go jak szalona. Ale przecież ma dziewczynę, nie mogę psuć mu życia, tylko dla tego, że tak mi się podoba, że tak jest dla mnie lepiej.
Lepiej pozostać obojętnym na ludzkie szczęście, niż czyniąc go nieszczęśliwym kosztem własnego szczęścia, gdyż jego nieszczęście jest także twoim nieszczęściem.
_____________________________
11.111 wyświetleń *_* dziękuje.