niedziela, 24 listopada 2013

23. Harry I.

Wszystko mogłoby potoczyć się na wiele różnych sposobów. Co by było gdybym nie znalazła się w tym momencie, w tym czasie? Nic by się nie wydarzyło, moje życie nadal było by takie same. Jednak czasami zdarzają się wyjątkowe sytuacje, które na zawsze zmieniają doczesne życie.
Wolno szłam w stronę zatłoczonego lotniska wsłuchując się w dźwięk toczących się kółeczek. Mocno trzymając w dłoni rączkę walizki wypełnionej po brzegi. Trudo było mi się rozstać z krótkim pobytem w Nowym Yorku, jednak zbyt krótkim jak dla mnie. Myśl, że już za kilka godzin zobaczę uśmiech mojej rodzicielki od razu poprawia mi nastrój. Już od kilku lat moi rodzice nie mieszkali razem. To była ich decyzja i rozumiałam ją. Przecież nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli, czasem trzeba pozwolić życiu zacząć od nowa. Tylko dlaczego nie mogli zamieszkać obok siebie lub w innym mieście, czy nawet na końcach Anglii, tylko od razu ponad tysiąc kilometrów od siebie. Lubię odwiedzać tatę w Stanach, jednak to nie to samo co mieć go na co dzień obok. Przebywanie tutaj zawsze nabiera nowego znaczenia, za każdym razem czuję się jakbym była tu pierwszy raz. Usiadłam na ciemnym krzesełku obok innych ludzi oczekujących na swój lot. Westchnęłam lekko sprawdzając godzinę.  Dochodziła czternasta, więc miałam jeszcze dobrą godzinkę do odprawy. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki białe słuchawki, podłączając do telefonu i włączając ulubioną playlistę. Powoli stanęłam i ruszyłam przed siebie, w głąb lotniska. Główny hol zapełniał się z każdym momentem. Przez przezroczyste szyby można było podziwiać stojące na pasach startowych powietrzne maszyny. Ludzie wchodzili do jednego z samolotów, jedni uśmiechnięci, drudzy smutni inni szczęśliwi, że mogą przebywać ze swoją kochaną osobą. Przyglądając się sytuacji za dużymi oknami wpadłam na stojących przede mną ludzi. Z ręki wypadł mi telefon na białe kafelki rozpadając się na kilka części. Z moich ust wydobył się cichy jęk niezadowolenia. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje innych kucnęłam przy moim biednym urządzeniu prosząc o jakiś cud, który zmieni to popołudnie w lepsze. Chwyciłam to ręki część telefonu, bez baterii, bez tylniej okładki, po prostu pięknie. Stanęłam, rozglądając się za kolejnymi częściami na podłodze, po której bezkarnie kroczyli śpieszący się ludzie. Mój ruch ograniczyła stojąca przede mną osoba. Podniosłam wzrok i ujrzałam uśmiechniętą twarz jakiegoś chłopaka. Nie wiedziałam co go tak cieszy, nawet nie chciałam wiedzieć.
- To zapewne należy do ciebie. – odrzekł wysuwając do mnie swoją dłoń, w której trzymał resztę mojej zguby.
- O matko, dzięki. Ratujesz mi życie. – odpowiedziałam odbierając moją własność. Spotkałam się z jego uśmiechem i słodkimi dołeczkami. Szybko włożyłam wszystko na swoje miejsce i modląc się aby działał jak należy włączyłam go. Z mojej myśli zniknął chłopak, zniknęła sytuacja mająca miejsce klika minut temu. Teraz najważniejsze było utrzymać kontakt telefoniczny przede wszystkim z moją mamą. Bo kto odbierze mnie z lotniska w środku nocy? Jedynie moja kochana mama. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, gdy na ekranie pojawił się znany mi mały, zielony android. Niewidzialna ulga ogarnęła mnie od środka, Jednak już po chwili mogłam usłyszeć głośne wołanie z tyłu. Mogłam się przesłyszeć, mogło być nie do mnie, więc szłam dalej, nie zatrzymując się. Po mojej lewej pojawił się znowu ten znany mi już chłopak.
- Poczekaj. – usłyszałam znowu, jednak tym razem postanowiłam się zatrzymać.
- Tak? – spytałam wpatrując się w niego oczekując konkretnego wyjaśnienia.
- Może dasz się zaprosisz na jakąś kawę? – oznajmił ukazując szereg zębów.
- Może kiedyś indziej. – rzuciłam i ruszyłam dalej przed siebie.
- No weź, to tylko chwila. – usłyszałam za sobą. No pięknie, teraz będzie za mną łaził. – No weź nie bądź taka niedostępna. – poczułam jego dłoń na swoim ramieniu.
- To może przestałbyś być taki natrętny? – uniosłam brew do góry, mocniej ściskając dłonią uchwyt walizki.
- Pomogłem ci, więc może dasz się jednak skusisz. – wydusił. W sumie miał racje, przecież chciał być miły, to tylko chwila, a jednak należy mu się cos więcej niż zwykłe dzięki.  Uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam na propozycje. Jego kąciki ust się rozszerzyły. Gestem dłoni wskazał bym szła obok niego.
- Harry. – powiedział radośnie podając mi dłoń.
- [T.I.] – odrzekłam z grzecznością odwzajemniając gest. Spuściłam wzrok z jego twarzy rozglądając się wokół. Z głośników wydobywała się cicha melodia, przyjemnie łącząca się z kilkujęzycznymi głosami oznajmiającymi o lotach.
- Więc dokąd lecisz? – spytał przerywając ciszę, na którą nie zwracałam uwagi, skupiając się na wnętrzu lotniska.
- Londyn.- odrzekłam pewnie delikatnie się uśmiechając.
- Ja też. – dodał poszerzając swój doczesny uśmiech.
- Naprawdę? – uniosłam wzrok na wysokość jego oczu. Był wyższy, zdecydowanie przewyższał mnie o głowę ale nie sprawiało mi to żadnych problemów w komunikacji z nim. Przytaknął głową na potwierdzenie wcześniejszych słów. Skręcił w stronę wejścia ze szklanymi ścianami posyłając mi wzrok abym poszła za nim. Ułożyłam walizkę o oparcie małego fotelika, rozsiadając się w nim wygodnie.
- Co dla ciebie?- spytał podając mi cienką ulotkę z różnymi rodzajami napoi. Uważnie śledziłam każdy rodzaj w końcu decydując się na waniliowe cappuccino. Posłałam mu delikatny uśmiech prosząc o moje zamówienie. Posłusznie udał się do kolejki czekając na swoją kolej. Z kieszeni wydostałam telefon przecierając kciukiem lekko zakurzoną szybkę. Uśmiechnęłam się na widok trójki uśmiechniętych i szczęśliwych osób. Chociaż nie mogę mieć ich zawsze przy sobie to i tak cieszy mnie fakt, że mogę ich tak często odwiedzać. Odłożyłam telefon na stolik sprawdzając wcześniej godzinę. Przed moją dłoń postawiono beżowy, tekturowy kubek z niesamowitym zapachem.
- Dziękuje. – odrzekłam kosztując gorącego napoju. Odpowiedział mi szerokim uśmiechem również popijając swoją białą kawę.
- A więc jesteś z Anglii. – skierował swój wzrok w moją stronę nie odrywając ciepłego kubka od dłoni.
- To stwierdzenie czy pytanie? – uniosłam brew do góry delikatnie się uśmiechając.
- Jest prawie pewien ale wybiorę to drugie. – dodał ukazując jedną dziurkę w policzku. – Więc?
- Tak. - przytaknęłam ponownie delektując się łykiem cappuccina. – Od kiedy przeprowadziliśmy się z małego miasteczka do Londynu, nie potrafię wyobrazić sobie lepszego miejsca od kochanej stolicy.
- Więc co cię sprowadza do tak odległego miejsce? – ponownie spytał uważnie przysłuchując się moim słowom.
- Ojciec. – powiedziałam lekko zmieszana. Nie chciałam rozmawiać na ten temat, a w szczególności z jakimś obcym chłopakiem. Jednak widząc jego rosnące zakłopotanie postanowiłam, że sprostuje całą sprawę. – Moi rodzice rozwiedli się kilka lat temu i teraz latam sobie przez pół świata by móc być z nim chociaż przez trochę czasu. – dodałam szybko zanurzając usta w kubku. Odwróciłam wzrok na bok zajmując oczy czymś innym niż jego twarz. Lekko westchnął odkładając swój kubek na mały, szklany stolik.
- Rozumiem cię, mam podobnie. – odrzekł bez emocji powoli obracając przedmiot w palcach. – Może nie mieszkamy od siebie aż tak daleko ale wiem jak to jest żyć bez jednej osoby obok. – powiedział analizując mój wzrok, który spoczął na jego gdy zaczął mówić.
- Przynajmniej nie jestem z tym sama. – dodałam delikatnie unosząc kąciki ust, co mogłam też zauważyć na jego twarzy.
- Więc co robisz w tym mieście? – spytałam chcąc nie myśleć o kłopotliwym dla nas temacie.
- Różne sprawy. Głównie to chciałem się rozejrzeć ostatni raz zanim wrócę na stałe do Europy. – odrzekł robiąc małe wgłębienia w tekturze.
- Nie mieszkasz w Londynie? – spytałam zaciekawiona jego osobą.
- Od kilku miesięcy nie ale w końcu postanowiłem, że już tam zostanę. – dodał delikatnie się uśmiechając.
- Dobry wybór. – uśmiechnęłam się przyjaźnie wywołując u niego lekki śmiech. Z przyzwyczajenia przejechałam jednym palcem po ekranie telefonu. Pojawiła się godzina, która postawiła mnie na równe nogi, wywołując u chłopaka zdziwienie. Wykonał ostatni łyk kawy i chciał cos dodać ale szybko mu przerwałam.
- Przepraszam ale muszę już lecieć. Jak się spóźnię to nie będzie to dla mnie najlepsze. Miło było cię poznać ale naprawdę muszę już znikać. Dzięki za wszystko! –odrzekłam szybko poprawiając płaszcz, wkładając telefon do małej torby i pośpiesznie zabierając walizkę. Widziałam jak wstaje i ponownie otwiera usta ale nie udało mu się nic powiedzieć, gdyż szybko znikam z małej kawiarenki posyłając mu ciepły uśmiech. Słyszę jego odległy głos ale nie zwracam na niego uwagi. Moim jedynym celem jest jak najszybsze dostatnie się na drugą stronę lotniska aby uniknąć ogromnej kolejki do odprawy. Jednak wiem, że z moim spóźnieniem nie jest to możliwe nawet cudem. Moje szybkie korki powalając mi sprawnie ominąć przechodzących ludzi. Gdy widzę szyld z wyświetlonym napisem numeru lotu, który jest identyczny z moim na bilecie, oddycham z ulgą. Długa kolejka ludzi powala mi zapomnieć o zdezorientowanym brunecie. Po odłożeniu walizki na taśmę i przekroczeniu metalowych bramek spokojnie wchodzę do dużej maszyny. Zwykle nie przywiązuje wagi do samolotów, którymi latam, ale ten jest naprawdę niesamowity. Kieruję się za pojedynczymi osobami szukając mojego miejsca. Nie chcąc pałętać się po przestronnym wnętrzu proszę o pomoc stewardesy. Z uśmiechem kieruje mnie w odpowiednim kierunku ukazując dokładny numer siedzenia. Podziękowałam jej uśmiechem układając podróżny bagaż na górną, metalową podkładkę. Odwracam się i otwieram szerzej oczy z zaskoczenia.

- Znowu ty? – spytałam z radością i nieukrytym zaskoczeniem stojącego tyłem do mnie bruneta. W mgnieniu oka obrócił się w moją stronę na nowo zatapiając mój wzrok w jego cudownym uśmiechu.


1 komentarz:

  1. Zapowiada się naprawde świetnie! Harry jest tu taki uroczy <3 Czekam niecierpliwie na kolejną część ;)

    http://lost-in-your-eyes-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń