sobota, 23 marca 2013

18. Lou III.


Dwie różne osoby, dwa różne światy i jedno pragnienie. Czy uda się stworzyć wspólne życie, aby połączyć te dwie osoby? Głęboka nadzieja ciągle we mnie trwała, że w końcu wszystko powróci do stanu, w którym będę szczęśliwa.
Chowając ból w cierpiącym już sercu, wołam o pomoc pogłębiając tęsknotę kosztem słonych łez.
Otworzyłam szerzej drzwi, aby mógł wejść. Nie wiem czy dobrze robiłam, ale teraz nie miało to znaczenia, przecież w końcu mogłam go zobaczyć. Rzuciłabym ci się na szyje, lecz moja duma i niechęć ponownego przywiązania się wstrzymuje mnie od popełnienia może kolejnego błędu, od przyjęcia kolejnej dawki cierpienia.
Twój uśmiech szczęście daje mi, spojrzenie w oczy ukaja ból.
Dajesz mi siłę bym dalej żył.
Tylko dlaczego tak daleko musisz być.
Możemy spotkać się w moich snach.
Może uda się zatrzymać czas.
Chcę powiedzieć, że tak Bardzo Kocham Cię.
Tylko czy sny, spełniają się.
Przecież zaledwie kilka miesięcy temu potrafiliśmy porozumieć się bez słów. Dlaczego więc nasze serca pozostają niewzruszone na naszą obojętność? Teraz stoimy naprzeciw siebie, nie potrafiąc wytłumaczyć braku wzajemnej potrzeby.
- Wiem, skop mi dupe, zasłużyłem. Możesz mnie przekreślać ile chcesz, wyzywać i ponizać, ale daj się wyciągnąć na spacer, króciutki, obiecuje. – powiedział na jednym wdechu, gestykulując rękoma co wprowadziło mnie w pewien stan rozbawienia, jednak chcąc zachować powagę uśmiechnęłam się lekko. Pomimo zmian w jego wyglądzie, w ubiorze, dalej był tym charakterystycznym Louisem, którego znałam i czasami traktowałam poważnie. Może i nie powinnam się zgadzać, jednak nawet po jego nieobecności nadal nie potrafiłam mu odmówić. Potwierdzająco kiwnęłam głową na tak.
- Daj mi kilka minut. – rzuciłam krótkie zdanie i skierowałam się w głąb mieszkania.
- KILKA! – krzyknął za mną ze swoją charakterystyczną garstką śmiechu w głosie. Długi czas naszej znajomości pozwolił poznać się nam w takim stopniu, że kilka minut w moim wykonaniu trwa kilkadziesiąt. Starałam uporać się jak najszybciej, lecz zajęło mi to trochę więcej czasu niż myślałam. Szybko udałam się z powrotem do oczekującego bruneta. Zastałam go trzymającego w ręku naszą fotografię przyozdobioną w drewnianą ramkę. Czując moją obecność obrócił się w moją stronę.
- Niewiarygodne, że nadal je masz. – dodał ponownie wpatrując się w obrazek. Grupa nastolatków siedząca na murku, śmiejąca się i czerpiąca radość z wzajemnej obecności.
- Moje ulubione, mam zbyt duży sentyment do niego, aby go gdzieś pozostawić czy tak po prostu wyrzucić. – powiedziałam, zakładając lekką kurtkę.
- Niesamowite. - szepnął i uśmiechnął się. Otworzył usta, lecz po chwili je zamknął jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, dodać. Tak naprawdę nigdy nie mogłabym wyrzucić go z pamięci, był za dużą częścią mojego życia, aby mogłoby tak po prostu o nim zapomnieć.
- Idziemy? – spytałam stojąc obok drzwi, patrząc na chłopaka, nadal trzymającego w rękach zdjęcie. Spojrzał na mnie uśmiechając się i odkładając fotografię dokładnie analizując ją do końca. Nie wiem dlaczego tak bardzo był pochłonięty tym zdjęciem, jednak wydobyło to we mnie garstkę wspomnień i ciepłe uczucie. Nadal pamiętał, nie zapomniał. Niezmiernie radowało to moje wnętrze. Delikatnie uchyliłam drzwi wpuszczając do środka chłodne, jesienne powietrze. Wyszłam na zewnątrz wciągając do płuc czyste powietrze. Słońce otuliło moją twarz, dając uczucie przyjemnego ciepła. Jednak zaczęło ono piętnować gdy ciało wyczuło obecność ręki na plecach. Nadal reagowało na jego dotyk. Uśmiechnął się co przychodziło mu dość łatwo, szkoda tylko że ja nie potrafiłam uśmiechać się tak po prostu. Nie zastanawiając sie ruszyłam przed siebie czując obok wyczekiwaną od dawna jego obecność. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz