czwartek, 28 marca 2013

19. Lou IV.


Wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, jesienna pora nieubłagalnie zbliżała się. Lekko zziębnięte dłonie schowałam do kieszeni kurtki. Szliśmy wolno uliczką wzdłuż rosnących drzew.
Zawsze gdy nocą patrzę w gwiazdy
Już wiem że ty
Jesteś tym na którego tyle czekam
Chce blisko być.
 Nie wiedziałam dokąd idę, gdzie mnie prowadzi. Ufałam mu, pomimo tego wszystkiego nadal mu ufałam. Nie potrafiłam zmienić mojego przywiązania do niego. Znaczył dla mnie więcej niż myślałam.
Przystanęłam wpatrując się w pamiętne miejsce. Uśmiech sam nasunął się na twarz. Mała, drewniana ławeczka, na której mieściliśmy się tylko we dwójkę, jakby stworzona specjalnie dla nas. Obok niej rósł wysoki dąb, na którego pniu wyryliśmy swoje inicjały. Nie przychodziłam wcześniej w to miejsce, wiązało się z nim zbyt wiele wspomnień, których nie chciałam na nowo zaznawać. Jednak teraz stają się przyjemne. Podeszłam do drzewa przejeżdżają opuszkami palców po pniu, czując głębokie rysy wykonane dobry rok temu. Tak bardzo tęskniłam za błogimi czasami, w których liczyła się przede wszystkim nasza przyjaźń. Poczułam jak stoi zaraz za mną. Jego delikatny oddech był wyczuwalny na mojej szyi. Chwycił moją dłoń, obracając mnie w swoją stronę. Analizowałam każdy skrawek jego twarzy, delikatne rysy sprawiające, że stawała się niepowtarzalna i wyjątkowa. Jednak sen stawał się realnością. Lecz czy chciałam aby tak się stało? Czy znowu chce być częścią jego życia? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytania, zbyt dużą uwagę pochłaniała sama jego obecność.
Po prostu bądź, nie odchodź. Na zawsze zostań, niczego więcej nie pragnę.
Jego ciepła dłoń delikatnie gładziła jeden z moich policzków. Jego kąciki ust delikatnie skierowały się ku górze, delikatnie przygryzając dolną wargę. Uwielbiałam gdy to robił. Zresztą zawsze doprowadzał mnie do szaleństwa nawet o tym nie wiedząc. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął skórzany portfel. Z jednej z przegródek wyciągnął poskładany, biały papier. Rozłożył delikatnie się uśmiechając. Odwrócił fotografią do mnie, abym mogła zobaczyć. Spojrzałam na nią i zaniemówiłam. Chwyciłam ją do dłoni, jakbym nie wierzyła, że ją mam.
- Ale skąd? – spytałam nie odrywając wzroku od zdjęcia. Tego samego zdjęcia, które stoi u mnie na szafce, oprawione w ramkę. To same, które dzisiaj sam oglądał. To, które wiązało w sobie tak wiele niezapomnianych chwil.
- Nie potrafiłem wyrzucić cię z pamięci. Chciałem zapomnieć, wydawało się łatwiejsze niż odrzucenie wszystkiego co z tobą związane. Jednak nie mogłem zapomnieć, nadal pamiętam. Ta fotografia zawsze przypominała mi jak bardzo tęsknie za tymi chwilami, jak bardzo tęsknie za tobą. Zdziwiłem się gdy miałaś to zdjęcie, to było dla mnie niewiarygodne, że nadal to pamiętasz, że trzymasz blisko siebie. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że cie widzę, że zgodziłaś się przepuścić dla mnie swój czas. Czasem, gdy myślałem, aby wszystko to zostawić, aby poddać się, myślałem o tobie. O tym jak zawsze mówiłaś, że należy walczyć o swoje pragnienia, marzenia. Byłaś moja siłą, która podnosiła mnie gdy upadałem. Pozwoliłaś mi zniknąć, zostawić cię, dla mojego marzenia. Starałaś się abym je spełnił, to właśnie ty najmocniej mnie dopingowałaś, za co jestem ci bardzo wdzięczny, bo bez ciebie nigdy nie doszedł bym tak daleko. Teraz nawet nie wiem co ci powiedzieć, jak wynagrodzić ci moją nieobecność. – mówił, wpatrując swój piękny i przenikliwy wzrok w mój. Nic się nie zmienił. Były takie same jak dawniej, niepowtarzalne. Był cudowny w tym co robił, jak to robił. Więc dlaczego pozwoliłam, aby był tak daleko mnie? Przecież dla swojej miłości robi sie wszystko, wszystko aby była szczęśliwa. Tak, w końcu mogę to powiedzieć, że kocham go jak szalona. Ale przecież ma dziewczynę, nie mogę psuć mu życia, tylko dla tego, że tak mi się podoba, że tak jest dla mnie lepiej.
Lepiej pozostać obojętnym na ludzkie szczęście, niż czyniąc go nieszczęśliwym kosztem własnego szczęścia, gdyż jego nieszczęście jest także twoim nieszczęściem.
_____________________________
11.111 wyświetleń *_* dziękuje.




sobota, 23 marca 2013

18. Lou III.


Dwie różne osoby, dwa różne światy i jedno pragnienie. Czy uda się stworzyć wspólne życie, aby połączyć te dwie osoby? Głęboka nadzieja ciągle we mnie trwała, że w końcu wszystko powróci do stanu, w którym będę szczęśliwa.
Chowając ból w cierpiącym już sercu, wołam o pomoc pogłębiając tęsknotę kosztem słonych łez.
Otworzyłam szerzej drzwi, aby mógł wejść. Nie wiem czy dobrze robiłam, ale teraz nie miało to znaczenia, przecież w końcu mogłam go zobaczyć. Rzuciłabym ci się na szyje, lecz moja duma i niechęć ponownego przywiązania się wstrzymuje mnie od popełnienia może kolejnego błędu, od przyjęcia kolejnej dawki cierpienia.
Twój uśmiech szczęście daje mi, spojrzenie w oczy ukaja ból.
Dajesz mi siłę bym dalej żył.
Tylko dlaczego tak daleko musisz być.
Możemy spotkać się w moich snach.
Może uda się zatrzymać czas.
Chcę powiedzieć, że tak Bardzo Kocham Cię.
Tylko czy sny, spełniają się.
Przecież zaledwie kilka miesięcy temu potrafiliśmy porozumieć się bez słów. Dlaczego więc nasze serca pozostają niewzruszone na naszą obojętność? Teraz stoimy naprzeciw siebie, nie potrafiąc wytłumaczyć braku wzajemnej potrzeby.
- Wiem, skop mi dupe, zasłużyłem. Możesz mnie przekreślać ile chcesz, wyzywać i ponizać, ale daj się wyciągnąć na spacer, króciutki, obiecuje. – powiedział na jednym wdechu, gestykulując rękoma co wprowadziło mnie w pewien stan rozbawienia, jednak chcąc zachować powagę uśmiechnęłam się lekko. Pomimo zmian w jego wyglądzie, w ubiorze, dalej był tym charakterystycznym Louisem, którego znałam i czasami traktowałam poważnie. Może i nie powinnam się zgadzać, jednak nawet po jego nieobecności nadal nie potrafiłam mu odmówić. Potwierdzająco kiwnęłam głową na tak.
- Daj mi kilka minut. – rzuciłam krótkie zdanie i skierowałam się w głąb mieszkania.
- KILKA! – krzyknął za mną ze swoją charakterystyczną garstką śmiechu w głosie. Długi czas naszej znajomości pozwolił poznać się nam w takim stopniu, że kilka minut w moim wykonaniu trwa kilkadziesiąt. Starałam uporać się jak najszybciej, lecz zajęło mi to trochę więcej czasu niż myślałam. Szybko udałam się z powrotem do oczekującego bruneta. Zastałam go trzymającego w ręku naszą fotografię przyozdobioną w drewnianą ramkę. Czując moją obecność obrócił się w moją stronę.
- Niewiarygodne, że nadal je masz. – dodał ponownie wpatrując się w obrazek. Grupa nastolatków siedząca na murku, śmiejąca się i czerpiąca radość z wzajemnej obecności.
- Moje ulubione, mam zbyt duży sentyment do niego, aby go gdzieś pozostawić czy tak po prostu wyrzucić. – powiedziałam, zakładając lekką kurtkę.
- Niesamowite. - szepnął i uśmiechnął się. Otworzył usta, lecz po chwili je zamknął jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, dodać. Tak naprawdę nigdy nie mogłabym wyrzucić go z pamięci, był za dużą częścią mojego życia, aby mogłoby tak po prostu o nim zapomnieć.
- Idziemy? – spytałam stojąc obok drzwi, patrząc na chłopaka, nadal trzymającego w rękach zdjęcie. Spojrzał na mnie uśmiechając się i odkładając fotografię dokładnie analizując ją do końca. Nie wiem dlaczego tak bardzo był pochłonięty tym zdjęciem, jednak wydobyło to we mnie garstkę wspomnień i ciepłe uczucie. Nadal pamiętał, nie zapomniał. Niezmiernie radowało to moje wnętrze. Delikatnie uchyliłam drzwi wpuszczając do środka chłodne, jesienne powietrze. Wyszłam na zewnątrz wciągając do płuc czyste powietrze. Słońce otuliło moją twarz, dając uczucie przyjemnego ciepła. Jednak zaczęło ono piętnować gdy ciało wyczuło obecność ręki na plecach. Nadal reagowało na jego dotyk. Uśmiechnął się co przychodziło mu dość łatwo, szkoda tylko że ja nie potrafiłam uśmiechać się tak po prostu. Nie zastanawiając sie ruszyłam przed siebie czując obok wyczekiwaną od dawna jego obecność. 



sobota, 16 marca 2013

17. Lou II.


Skierowałam się z powrotem do pokoju, siadając na łóżko podkuliłam kolana opierając na nich głowę.
Cały czas przed moimi oczami był ich widok. Przymrużyłam powieki aby móc wymazać niechciany obraz, jednak bezskutecznie.
Co poszło nie tak? Dlaczego za wszelkie niepowodzenia obwiniamy samych siebie? Jesteśmy zbyt słabi, aby móc doszukiwać się rozwiązania.
Najlepszym ukojeniem od wszelkich trosk i zmagań z własnym życiem jest sen. Prosta czynność niosąca ukojenie, pozwalająca na pogrążenie się w swoim wymarzonym, zawsze udanym i pięknym świecie. Kierujemy swoje pragnienia według własnych przekonań, układamy własny scenariusz wieczne szczęśliwej drogi, prowadzącej do szczytu marzeń.
Przed moimi oczami ukazała się jak zawsze rozpromieniona twarz chłopaka. Ten uśmiech, który tak cudownie roznosił się wokół, znowu gościł w moich uszach, piękne i zawsze błyszczące oczy, o niezwykłej barwie znowu były w moim zasięgu. Włosy lekko rozwiane na boki dodawały uroku jakże cudownej osobowości. Idealnie pasująca dłoń do mojej chwyciła ją w silnym uścisku, prowadząc w ciemną stronę z ukrytym blaskiem. Nie trzeba było nic mówić, aby porozumieć się w tej chwili. To właśnie ona była naszą przewodniczką. Bliskość i bijące od niego ciepło dodawało otuchy i pewnego rodzaju ukojenia tęsknocie, która piętnowało się w sercu. Dotyk jego dłoni, delikatny a zarazem mówiący tyle za pośrednictwem zwykłego gestu. Choć dalej chciałam trwać w tej chwili bez końca, coś mówiło aby się zatrzymać. Chłopak czując to, odwrócił się w moją stronę. Z delikatnym uśmiechem wpatrywał się w moje oczy. Moje ciało oblała fala głębokiego uczucia przejawiająca się u mnie od dawna. Odważyłam się podejść jeszcze bliżej, by móc bezkarnie oglądać każdy skrawek jego twarzy, który niczym nie różnił się od ideału. Jego dłoń delikatnie trzymająca moją, nadal trwała w silnym uścisku.
Tysiące myśli na sekundę, mnóstwo wspomnień, jedna chwila, jedno życie, jedna szansa- szansa na wieczne szczęście.
Jego twarz jakby dawała znak, otwarcie mówiła: „Powiedź, śmiało, jestem tu, nie odejdę, obiecuję”. Jednak nie potrafiłam wydobyć z siebie tego uczucia, które wręcz dusiło się we mnie od dawna. Świadomość tego, że mogę w końcu powiedzieć mu jak to cholernie bolało, ile kosztowało to, aby tak po prostu nie wykrzyczeć mu tego w twarz. Wykrzyczeć, jak bardzo go nienawidzę, lecz przecież tak nie jest, i nigdy nie będzie. W głębi serca zawsze będę go kochać, zawsze. Mogę nienawidzić samej siebie, za to, że tak po prostu pozwoliłam mu na pozbawienie mnie jego bliskości. Chce po prostu aby mnie przytulił, powiedział te magiczne słowa: „to musisz być ty” i został już na zawsze. Czy tak dużo wymagam? Z każdą chwilą uczucie coraz większej bliskości miotało mną wewnętrznie.
- … bo od dawna chciałam ci to powiedzieć… - przymknęłam delikatnie powieki, przygryzając dolną wargę, aby chwile odetchnąć.
Głośne pukanie rozniosło się w okolicy moich uszu. Ponownie otworzyłam powieki powracając do realiów. Znalazłam się znowu w moim pokoju, w świecie, w którym nic nie jest takie jak chcemy. Straciłam może jedyną szanse aby w końcu mu to powiedzieć. Ale czy na pewno zaspokoiłoby to moją wewnętrzną potrzebę? Ponownie po pomieszczeniu rozległo się głośne pukanie. Podniosłam się z łóżka i szybko znalazłam się obok drzwi frontowych. Sprawnie poradziłam sobie z zamkiem i już po chwili drzwi uchyliły się, stawiając mnie w skomplikowanej sytuacji. Może dostaję kolejną szanse aby być szczęśliwym? Przecież, przeznaczenie choć niewidoczne istnieje, przynajmniej ja uparcie w to wierzyłam. Spojrzałam w jego oczy, które nic się nie zmieniły po upływie czasu. Ze swoim uśmiechem, rękoma w kieszeniach spodni stał jakby nigdy nic, jakby dla niego było to kolejne spotkanie, jednak nie wiedział, że tym razem czuję się zupełnie inaczej, niż chciałabym w tej chwili.
- Cześć. – odrzekł wesoło, powodując u mnie setki wspomnień, które chciałam zablokować, jednak byłam zbyt słaba, aby wmówić sobie, ze nic dla mnie nie znaczy.




niedziela, 10 marca 2013

16. Lou I.


Przyjaźń definiuje się jako brak egoizmu. Może jednak zajmowanie się swoimi potrzebami i marzeniami, jest pewną ochronę tej drugiej osoby, aby nie ponosiła cierpień i kolejnych niepotrzebnych trosk. Lecz czy dla drugiej osoby taka ochrona jest skuteczna? Dla mnie nie była. Zostawiając kogoś nie wyobraża sobie jak tak naprawdę ta jego „ochrona” jest w pewnym rodzaju pułapką z której ciężko jest się wydostać. Zostawić kogoś dla jego dobra, pozostawić tak po prostu. Może tylko zasłaniał się przyjaźnią? Głęboko wierzyłam że tak nie jest, że naprawdę choć trochę liczy się ze mną, lecz nie wiedział, że jego ochrona działa odwrotnie, pozostawia ból i brak zapomnienia. Jednak co ma czuć, kiedy odnosi sukcesy i spełnia swoje największe marzenie. Przecież nie rzuci tak wszystkiego by wrócić. Tam ma lepsze życie, nowych znajomych i brak zmartwień. W końcu ma to czego pragnął, to o co tak walczył. Wolnym krokiem wstałam z łóżka, przeczesując dłońmi włosy, opadające na ramiona. Stopy wsunęłam w puchowe i ciepłe kapcie. Podeszłam do lustra ilustrując swój wygląd. Czemu nie potrafiłam być dla ciebie idealna?- pomyślałam dogłębnie analizują swoje odbicie. Czemu nie potrafiłam cię zatrzymać? – kolejne pytanie zajmowało moje myśli. Po rutynowych czynnościach postanowiłam chociaż na chwile oddalić myśli związane z nim i zaparzyć sobie kawę. Biorąc gorący kubek udałam się do salonu. Przecież możesz napisać, zadzwonić, cokolwiek, to nie jest tak dużo, a ogromnie mnie ucieszy. Trzymając telefon w ręce, jakby to miało sprawić, że nagle będzie chciał się odezwać. Zrezygnowana odłożyłam pusty już kubek na boczną szafeczkę i z powrotem skierowałam się do pokoju. Delikatnie rozsunęłam firankę i otworzyłam drzwi na niewielki tarasik. Oparłam łokcie o barierkę wpatrując się w ten jeden, bardzo dobrze znany mi dom. Uśmiech nasunął mi się na twarzy, gdy pomyślałam o spędzonych tam chwilach. Moje rozmyślenia przerwał głośny śmiech jednej z dziewczynek. Przez frontowe drzwi wybiegła mała blondynka a za nią straszy brunet. Moje oczy rozszerzyły się i wpatrywały w chłopaka.
- Wrócił. – szepnęłam cicho niedowierzając, że w końcu wrócił. Może i dzielił nas spory dystans, jego nie da się nie rozpoznać. Ten charakterystyczny śmiech, głos, zawsze je rozpoznam. Moje serce niezwykle uradowane, w jednym momencie przeżywające radość i rozkosz, a w drugim zazdrość i mocne ukłucie, gdy obok chłopaka zjawiła się wysoka brunetka obejmując go. Przecież to nie miało być tak, miał wrócić, ale nie z nią. Miało być jak w bajce ale przecież w bajce nie zawsze zdarza się szczęśliwe zakończenie.