niedziela, 22 grudnia 2013

24. Zayn.


Ciemność. Próbuje uciec lecz nie mogę. Nie mam sił. Upadam, nie mogąc się podnieść. Wszystko stacza się wraz ze mną. Nie mogę uciec od miłości. Chwila nieuwagi i znów zajmuje swoje stare miejsce. Gdzieś na dnie, nic nie wartym stopniu, zupełnie bezwartościowym. Potrzebuje cię. Tak teraz. Abyś pomógł mi wstać. Nie zostawiaj mnie teraz, teraz gdy wszystko wokół mnie nie ma najmniejszego sensu. Nic dla mnie się już nie liczy. Wszystko straciło sens. Jak mam dalej żyć? Daj mi wskazówkę aby mogło być jak dawniej.
~~
Podnoszę się szybko przecierając zaschnięte od łez oczy, delikatnie podnosząc opuchnięte powieki. Przeczesałam sklejone włosy i przeciągnęłam ręce wzdłuż mojej zmęczonej sylwetki. Kolejna mało przespana noc, trudny poranek i sny przepełnione nieustającym cierpieniem. Westchnęłam głęboko spoglądając za okno. Na zachmurzoną, bezsłoneczną pogodę, zupełną jak moje teraźniejsze życie. Bez jakiegokolwiek promyczka nadziei na lepsze.
~~
Poukładaj wszystko, przywróć mi moje dawne życie. Naucz kochać na nowo, zapomnieć o cierpieniu. Otwórz przede mną drzwi do lepszego świata, w którym znika wszelki ból i łzy. Zaspokój moją wewnętrzną pustkę, wypełnij ją po brzegi. Niczego więcej nie pragnę. Chcę kochać jak dawniej, bezgranicznie, namiętnie, niewinnie.
~~
Powoli stąpałam po drewnianych schodach prowadzących na parter. Jak zwykle pusto, jestem sama, zbyt długo. Parzę kojącą moje podniebienie gorącą kawę, rozkoszując się jej smakiem. Jedyne dobro na tym okrutnym świecie. Wibrowanie telefonu wybudza mnie ze stanu rozmyśleń. Niechętnie spoglądam na wyświetlacz telefonu. Jego imię sprawia u mnie falę mieszanych uczuć. Z jednej strony mam do niego ogromny smutek i żal, a przecież nic nie zrobił bym się tak poczuła. Jednak to właśnie powoduje te niechciane uczucie, brak jego zaangażowania. Z drugiej, bardzo go potrzebuje i nie mogę tak po prostu go zignorować. Oddycham z ulgą gdy ekranik gaśnie przestając wydawać niechciany dźwięk. Moja uspokojona podświadomość nie trwa długo gdy sytuacja ponownie się powtarza. Zrezygnowana odkładam kubek ciepłego napoju chwytając do ręki telefon i przyjmując połączenie.
~~
Gdy wszystko wokół umiera zachowaj nas od zniknięcia. Uchroń przed ciągłym bałaganem nazywanym życiem.
~~
- Tak? – podnoszę delikatnie głos przytrzymując urządzenie przy uchu.
- Dobrze cię słyszeć. – odpowiada ciepłym głosem budząc we mnie wszystkie skryte emocje.
- Jak się czujesz? – pyta z troską w głosie. Niech odpuści, nie musi mieszać się w moje sprawy, już i tak głęboko go w nie wplątałam.
- Dobrze. – odrzekam bez emocji na co cicho wzdycha.
- Na pewno? Nie brzmisz najlepiej. – dodał z jego charakterystyczną melodyjnością w głosie.
- Dzięki, umiesz poprawić humor. – mruknęłam beznamiętnie.
- Oj skarbie, zakochasz się jeszcze tysiące razy. Nie pierwszy i nie ostatni. Zobaczysz.- odrzekł radośnie i pokrzepiająco, szkoda tylko, że nic mi to nie pomagało.
- Nie chce. – ponownie wydaje pomruk niezadowolenia.
- [ T.I. ], nieszczęśliwa miłość to nie koniec świata. Wszystko się ułoży. Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. Zawsze będę cię wspierał we wszystkim. – powiedział kojącym dla mnie głosem. Szkoda, że nie wiedział, że to właśnie przez niego mam tak pogmatwane myśli. Dziękuje.
- Wiem. – odrzekłam spokojniej starając się powstrzymać nasuwające łzy. Nie zobaczy ich ale ja owszem. Nie chcę już więcej przez niego cierpieć.
- Nic w nim niezwykłego skoro nie mógł docenić tego co miał najcenniejszego. A teraz przestań się smucić tylko skop mu porządnie tyłek i pokaż, że mógł być cholernym szczęściarzem. – zaśmiałam się, po raz pierwszych od kilkunastu godzin szczerze się zaśmiałam.
- I pamiętaj, że nie lubię jak jesteś smutna. – dodał radośnie się śmiejąc.
- Jak wrócisz będzie już normalnie.- odrzekłam bawiąc się porcelanowym uszkiem od kubka.
- Cieszę się. Te miesiące miną w mgnieniu oka. I znów się zobaczymy, obiecuję. – radośnie wypowiedział słowa. Czemu ja nie mogłam nie przejmować się tym jak bardzo na mnie działał?
- Do zobaczenia. – dodałam rozłączając się.
Nic nie będzie takie samo. Ranił mnie każdym słowem, gestem, który dla niego miał tylko niewielkie znaczenie. Dla mnie zaś było to czymś najcudowniejszym. Nie wiedziałam, że tak po prostu się w nim zakocham, nie planowałam tego. Tak szybko stał się dla mnie kimś ważnym, nawet nie wiedziałam, że mógł rozkochać, złamać i rozkruszyć moje serce w jednej chwili. Stałam na granicy, której nie chciałam przekraczać. Nie mogłam uchronić się od cierpienia. Jednak wolałam cierpieć przy nim niż bez niego. Przecież był więcej wart niż głupi ból, prawda?
~~
Będąc szczerymi, gramy na korzyść obojga.
Łatwo jest nam oszukiwać, gorzej, gdy to nasze zaufanie zostanie zawiedzione.
Na dobre i na złe- szczęśliwi czy zranieni.